7 maj 2014
- Ok, ok. Więc chcesz mi powiedzieć, że spotkałeś się z tymi
hiszpańskimi znajomymi twojej babci i dali ci namiary na hotel w którym
spędzili tydzień ze sobą.
- Dokładnie i dostałem również list od nich. Zaadresowany do
mojej babci, i dzisiaj dowiem się co tam jest napisane.
- To jak się dopiero dowiesz? – zdziwiła się, a ja od razu
szukałem słów jakie mogę jej to wyjaśnić
- Bo widzisz jest napisany po hiszpańsku. Więc umówiłem się
z ich wnukiem dzisiaj, i mi to przetłumaczy.
- Wnukiem?
- Tak. Mam nadzieję, że to jakoś mi wszystko rozjaśni. Bo
nie powiem, ale trochę mi namieszali. No i Francisco umarł po walce z bykiem.
- I dobrze mu tak, tylko mordują te biedne stworzenia.
- Wiem, wiem. Ale to rodzina z zasadami i wielką historią.
Walka z bykami to ich całe życie. Z dziada, pradziada. No i teraz wnuk też
walczy.
- No ok, a kiedy przyjedziesz? Tęsknie za tobą.
- Powinienem być jakoś w następnym tygodniu. Oni wracają do
swojego domu w innej miejscowości więc nic tu już po mnie. Resztę napiszę już w
domu.
- No ja mam nadzieję. – zaśmiała się – Ale muszę kończyć.
Robotnicy robią ostatnie poprawki, muszę ich przypilnować.
- Jasne, powodzenia.
Miałem jeszcze sporo czasu do wieczora, więc postanowiłem
pochodzić sobie po mieście i porobić zdjęcia na pamiątkę. Zjadłem obiad w
jakiejś knajpce i nim się obejrzałem to miałem spotkanie z Carmen, zabrałem
wszystko jeszcze po drodze z hotelu i poszedłem do baru, w którym od razu
przywitałem się z moim kolegą. Podszedłem do niego na co zdziwiony na mnie
spojrzał.
- Hej, umówiłem się tutaj z Carmen Ordonez. – uśmiechnąłem
się a on zdziwiony na mnie spojrzał – Pracuję nad książką. I ma mi pomóc w
pewnej sprawie.
- W takim razie tam masz
wolny kąt. – rzucił na bar – Podać coś? Piwo? – na co się zgodziłem
Poszedłem do wskazanego miejsca i zobaczyłem jak do baru
wchodzi Carmen. Nie była ubrana w suknie jak dwa dni wcześniej, ale jednak
przyciągała oko. Należała do tych kobiet, które wiedziały jakie mają atuty.
Podeszła do mnie, od razu kiedy barman wskazał głową i sam do nas podszedł.
- To co zawsze?
- Oczywiście Miguel. Więc dawaj ten list. – westchnęła
- Wiesz, że nie musisz mi pomagać. Mogłem poprosić Miguela.
- Powiedziałam pomogę, to pomogę. Po prostu miałam małą
sprzeczkę z przyjacielem.
- Rozumiem, w takim razie o to list. Nie otwierałem go… sam
nawet nie wiem dlaczego, ale czekałem na ciebie. Mam nadzieję, że to da mi
jakieś odpowiedzi zanim wrócę do domu.
Podałem jej list, a ona tylko się do mnie uśmiechnęła i go
otworzyła. Od razu przeczytała i po jej mimice widziałem, ze to coś ważnego.
Kiedy skończyła, miała łzy w oczach więc od razu się przestraszyłem, ale wzięła
głęboki wdech i zaczęła mi tłumaczyć.
Droga
Ellie
Zapewne
kiedy będziesz czytać ten list, siedząc w ciepłym fotelu z herbatą. Ja będę
walczyć. Czy to z bykiem, czy z samym sobą albo też z przeciwnościami losu.
Jednak chciałem ci tylko powiedzieć, że żałuje. Wiedziałem, że ty nie możesz
zostać w Hiszpanii, ale za to ja mogłem rzucić corride i wyjechać z Tobą, tak
jak prosiłaś. Bylibyśmy razem, tak jak marzyłaś. W dodatku przyznam się, od
twojego wyjazdu nie byłem z żadną kobietą. Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i
będziesz najważniejszą kobietą, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia w
barze la Carmena. Przychodziłem tam co roku, w dniu naszego poznania i
zamawiałem twoje ulubione wino. Mimo, że za winem nie przepadałem. Jednak muszę
przyznać ci rację. Wiedziałaś co dobre. Nawet o tej tradycji nie wiedzą moi
najlepsi przyjaciele. Nie jestem w stanie im powiedzieć, że odchodzę. Dla mnie
walki z bykami się już skończyły, i teraz powinienem postawić na miłość.
Dlatego czekam na twój adres i jeśli dalej jest to możliwe, chciałbym być z
tobą. W Szkocji. Tylko my, razem. Tak jak powinno być.
Twój na
zawsze… Francisco.
Skończyła czytać, więc jedynie bawiłem się kuflem. Teraz
to już w ogóle mi to namieszało. Moja babcia poprosiła go o to, aby rzucił coś
co kocha i wyjechał z nią. Spojrzałem na Carmen, która wpatrywała się we mnie.
- No co?
- Co? Moi dziadkowie żyli z myślą i pochowali przyjaciela,
który chciał to rzucić. A w zamian zginął. Zanim wrócił do kobiety, którą
kochał.
- Co tam poszukiwacze prawdy? – zaśmiał się Miguel
dolewając Carmen drinka – Znaleźliście coś?
- Tak, jak się okazuje przyjaciel moich dziadków chciał
zakończyć karierę. Dla kobiety chciał porzucić to co kochał.
- Czyli chciał zrobić to samo co twój dziadek. Przecież
też zakończył karierę ze względu na twoją babcię i mamę. – zaśmiał się, a ja
zdziwiony na nich spojrzałem i zostaliśmy ponownie sami
- Myślałem, że twój dziadek odszedł jak każdy sportowiec
na emeryturę.
- Tutaj albo odchodzisz bo przegrywasz z bykiem, albo
pojawia się taka kobieta w twoim życiu, że z tym kończysz. W tym przypadku
pojawiła się moja mama, a dziadek trafił do szpitala po jednej z walk. Babcia
mu powiedziała co myśli i w taki o to sposób to była jego ostatnia walka.
- Codziennie dowiaduję się czegoś nowego o twojej
rodzinie. No, a teraz to. – westchnąłem biorąc do ręki list – Nigdy nie
przypuszczałem, że moja babcia była w stanie prosić o coś takiego.
- To miłość. Znam to z opowieści. Ale miał pecha. W dniu
kiedy to napisał, zginął po walce z szatanem.
- To dlatego ma na imię Szatan?
- Nie, nadają tak tylko tym, którzy już od urodzenia są
lekko niespokojne i wiadomo, że będą ciężkim orzechem do zgryzienia. Każdy byk
ma swoją nazwę, ale wygrać z Szatanem to wielka radość dla widzów i wielka
sława dla toreadorów.
- A twój brat wygrał z takim?
- Nie, jeszcze nie. Będzie walczyć z nim w niedzielę.
Takich byków nie wystawia się na co dzień, tylko na specjalne okazje. Możesz
przyjść i zobaczyć na własne oczy to co uważasz za dziwne i straszne.
- Zapraszasz mnie? – zdziwiony na nią spojrzałem z
uśmiechem
- Moi dziadkowie by chcieli ci pokazać to co zobaczyła
twoja babcia i kogo pokochała. Tyle tylko, że jak przyjdziesz będziesz musiał
siedzieć w loży honorowej, w której znajduję się moja cała rodzina.
- Rozumiem i dam wam odpowiedź. Zresztą jutro spotykam się
z twoimi dziadkami. I z tego co słyszałem to będzie znowu twój brat.
- Szykuję się na wielki finał. – rzuciła zaczynając bawić
się szklanką – Mogę zadać ci pytanie? – ale nie czekając na moją odpowiedź
dalej kontynuowała – Nie odzywałeś się do babci, dlaczego? Bo nie powiem, ale
to dla mnie dziwne. Nie odzywasz się do niej, a nagle rzucasz wszystko i
jedziesz do Sevilli z kiepską znajomością języka.
- Nie podobało jej się to, że zamiast pisać o przyziemnych
sprawach tak jak ona. To wolałem jeździć po państwach, w których na co dzień
jest wojna. Nie raz słyszy się o tym, że został porwany dziennikarz. Bała się
tego samego o mnie i od tego się zaczęło. Kiedy wyjechałem do Iraku, była na
mnie wściekła. Pokłóciliśmy się na tyle mocno, że od tamtej pory nie miałem z
nią żadnego kontaktu. Aż do momentu jak mama zadzwoniła do mnie, że babcia jest
w szpitalu. Miała rozległy zawał i ostatnimi słowami jakie mi powiedziała było:
wszystko ci wyjaśniłam w liście. Kiedy testament został otworzony, dostałem
list i trzy kartony. Zawsze je widziałem, i każdy mówił, że babcia ma obsesję.
Ale kiedy przeczytałem co znajduję się w pudle, zrozumiałem wszystko. I nie
miałem jej za szaloną dziennikarkę pisząca o ślubach.
- Rozumiem. A co na to twoja dziewczyna?
- Nie rozumie tego. Dla niej powinienem znaleźć wszystko w
Wikipedii. Wiesz, na temat waszej rodziny i Francisco. Ale babcia nie miała
odwagi tu wrócić, więc sam postanowiłem zaryzykować i przyjechać. Może nie znam
hiszpańskiego aż tak dobrze, ale się dogadujemy.
- Mówię do ciebie po angielsku. Moi rodzice chcieli, abym
znała też inny język. – zaśmiała się
- A czy ja mogę zadać ci pytanie? – przyjrzałem się jej a
ona odpowiedziała to, czego się nie spodziewałem
- Nie, o mnie możesz przeczytać w Wikipedii. – i się
zbierała
- Ale nie chce wiedzieć kim jesteś, ale jaka jesteś. Tego
się tam nie dowiem.
- Wracasz do Szkocji w następnym tygodniu, i piszesz książkę
o swojej babci, a nie o mnie. Więc nie potrzebujesz wiedzieć jaka jestem. Wiesz
tylko, że jestem wnuczką i córką toreadora. To ci powinno wystarczyć.
- No dobrze, ale pójdziesz ze mną na trening twojego
brata? Zaprosił mnie, a ja nie bardzo wiem gdzie to i nie orientuję się w tym
wszystkim. Mamy iść jutro po spotkaniu.
- Nie pójdę z tobą, ale tam będę. Musze w końcu przeprosić
przyjaciela. – uśmiechnęła się lekko i pożegnała z Miguelem, idąc sobie a ja
dalej siedziałem
- Uważaj ok? – zaśmiał się Miguel a ja zdziwiony na niego
spojrzałem – Znam Carmen, nie jednemu zawróciła w głowie swoją osobą. Jest
tajemnicza i robi to tak nieświadomie, że faceci wpadają w jej pułapkę i chcą
poznawać ją za każdym razem coraz bardziej, a ona za każdym razem zamyka się.
- Daj spokój, mam dziewczynę. A po prostu zaciekawiło mnie
to, dlaczego są tacy zamknięci na prasę. – westchnąłem
- Wiem co mówię, zaufaj mi. A jeśli chcesz się dowiedzieć
na temat dziennikarzy. Odwiedź bibliotekę w której znajdziesz stare gazety. Rok
2007, maj. Kiedy to przeczytasz, zrozumiesz o co chodzi.
- Ale czego mam szukać?
- Nazwiska Ordonez. Wtedy będziesz wiedział jak rozmawiać
z Carmen. I jak do niej dotrzeć.
- Nie chce do niej docierać. W końcu jestem tu tylko do
końca tygodnia. I ma rację, piszę książkę o mojej babci, a nie o niej.
- Jeśli jest tak jak mówisz… to dlaczego aż tak bardzo ci
zależy na tym, aby ja poznać i dowiedzieć się więcej na jej temat? – zapytał
przyglądając mi się badawczo a ja jedynie skapitulowałem i wzruszyłem
ramionami, że nie wiem – Carmen i jej osoba. – zaśmiał się – Zaufaj mi, sam
dobrze wiem jak to jest wpaść w jej sidła. Wytrzymała ze mną dwa lata.
- Byłeś z nią? – zdziwiony na niego spojrzałem
- Tak, przed całym złem jakie wydarzyło się w jej życiu.
Ale to ona musi ci dokładnie sama wszystko powiedzieć. Ale nie naciskaj. Mimo
upływu lat, to dalej dla niej trudna chwila. A dziennikarze dolali oliwy do
ognia. Ale wszystkiego dowiesz się z gazet. Zaufaj mi. – rzucił i odszedł
Nie powiem, coraz bardziej mi mieszali niż wyjaśniali.
Najpierw babcia, i jej list. Teraz Miguel i historia Carmen. Nie leciałem na
nią, ale intrygowała mnie. Było coś w niej tajemniczego, i nie mogłem rozgryźć
co to takiego. W pewnej chwili żartowała, a zaraz się zmieniała. Była
zamknięta, tajemnicza i za nic nie chciała mówić o sobie.