niedziela, 24 sierpnia 2014

5 kwietnia 2015

5 kwietnia 2015

Stawiłem się pod willą, i nie mogłem uwierzyć. Dlatego spojrzałem drugi raz na adres. Lauren sama nie była na to przygotowana. Weszliśmy na posiadłość i od razu dorwała nas gromada dzieci.

- Dzieciaki nie przestraszcie naszych gości! – usłyszałem pana Jose na co się zaśmiałem – Idźcie do cioci Carmen, przygotowuję dla was zabawę w ogrodzie.
- Hura! – i już ich nie było
- Przepraszam za nich, ale w mieście nie mają dużo miejsca do zabaw. Za to tutaj mogą szaleć ile się da.
- Bardzo ładny dom. – zauważyła Laura, za co podziękował
- Moja żona wszystko sama zrobiła. Ogród i dodatki. Ja jedynie podlewam. Tylko na tyle mi pozwala.
- A ty już na mnie narzekasz? – zaśmiała się pani Carmen, więc i z nią się przywitałem – Miło, że już jesteście. Pokoje już czekają.
- Dziękujemy bardzo. To miła chwila odpoczynku po tak ciężkiej pracy.
- Słyszałam, że książka dobrze się sprzedaje. – wzięła mnie pod ramię prowadząc do środka – Polecam ją wszystkim znajomym. I mam nadzieję, że nie zrazi się twoja przyjaciółka do naszej rodziny, bo organizujemy mały zjazd.
- To my się tylko zwaliliśmy na głowę. – od razu rzuciłem a ona mnie uciszyła i zobaczyłem Carmen biegającą z dzieciakami
- Musisz poczekać, aż dzieciaki zasną. – zaśmiała się – Wtedy będziesz mógł z nią porozmawiać.

W sumie miałem wrażenie, że donna Carmen wie, ale nie chce nic mówić. Bo w końcu to nie jej sprawa. Ale Carmen się z nami przywitała, ale i tak musiała wracać do zabawy z kuzynostwem. W dodatku zasnęły dzieciaki dosyć późno i kiedy wszyscy dorośli siedzieli w salonie to zobaczyłem Carmen na tarasie, więc sam do niej poszedłem.

- Jesteś dobra w zabawy z dzieciakami.
- Cóż trochę tego kuzynostwa mam. – zaśmiała się – Spacer? – na co pokiwałem głową ruszając za nią – Więc co tam u ciebie?
- Jak wiesz wydałem książkę. Nie było łatwo, bo wydawcy mnie odrzucali. Nie podobało im się to, że nie opisałem żadnej sceny łóżkowej.
- Myślałam, że chcieli wiedzieć coś więcej o mnie. – zaśmiała się
- Miałem opisać twoją osobę w inny sposób? – a ona zaprzeczyła – A co u ciebie?
- Na studiach jest jak jest. Zaliczyłam praktyki, które okazały się naprawdę cudowne. Nauczyłam się tylu nowych rzeczy, że aż głowa boli. No i poznałam też dużo osób.
- Pracowicie jak widzę. I powiem ci, ze jest miło. Teraz, że mogę z tobą porozmawiać po hiszpańsku.
- Po angielsku również. – zaśmiała się – A co z narzeczoną?
- Rozeszliśmy się. – westchnąłem patrząc przed siebie – Emma chciała czegoś więcej, ustatkować się na miejscu. A ja nie jestem na razie typem, który mieszka w jednym miejscu całe życie. Nie zaprzeczam, że kiedyś mogę stać się takim facetem, ale na razie wolę bywać to tu, to tam.
- Szkoda.
- Wiem, na dodatek domyśliła się. Twój wachlarz zajmuję jedno z najważniejszych miejsc w moim gabinecie. Przynosi mi szczęście. Ale jak chcesz to mogę ci zwrócić.
- Nie, kto wie może kiedyś znowu dla ciebie zatańczę. – zaśmiała się – I wtedy nie będę miała wachlarza.
- Do tej pory żałuję, że nie nagrałem tego. Byłaś wtedy niesamowita. – od razu rzuciłem na co się zarumieniła! Więc zdziwiony na nią spojrzałem – Nie uwierzę, że potrafisz się rumienić!
-  Nie marudź. – mruknęłam – Nie przywykłam do chwalenia.
- Witaj w klubie. Do tej pory jak twoja babcia mnie chwali to nie wiem co powiedzieć.
- Lubi cię. Przeczyta twoją książkę bardzo szybko. Mimo problemów z oczami. – zaśmiała się – Moja rodzina przeczytała, kiedy powiedziała, że jest to o naszym wujku. Każdy wie, ale nikt nie zna całej historii.
- Nie opisałem jego historii. Tylko krótką część. – a ona pokazała mi mostek gdzie usiadła na barierce – Chociaż przyznam się, że spodobało mi się to. No wiesz, odkrywanie czegoś nowego i pisanie. Kiedy zaczynałem to nie przypuszczałem, że tak szybko mi to pójdzie. No i Lauren, uwierzyła we mnie.
- Spałeś z nią? – zbiła mnie z tropu, ale od razu pozbierałem się
- Nie.  Ona raczej wolałaby spać z tobą. – zaśmiałem się a ona zdziwiona spojrzała – Jest zresztą już w związku z inną kobietą.
- Teraz rozumiem. – zaśmiała się – Zresztą nie dziwi mnie to, ponoć działam tak na innych.
- Oczy. – zauważyłem – One tak działają i twój sposób bycia. Doskonale wiesz jak korzystać ze swoich atutów.
- To dobrze bo mam zamiar to wykorzystać przez jakiś czas.
- Masz kogoś? – przyjrzałem się jej uważnie, a ona ze śmiechem zeskoczyła
- Owszem, mam na oku chłopaka, który zostanie tu na jakiś czas, aby napisać biografię moich dziadków. Jeszcze go o to nie poprosili, ale oficjalna propozycja zostanie podana jutro. Na obiedzie.
- Ja? – zawołałem za nią bo ta oczywiście, że ruszyła przodem
- Pomyśl. A kto wie, może wachlarz przyda się szybciej niż myślisz.


Rzuciła zaczepnie na co się zaśmiałem. Bo z nią naprawdę nic nie wiadomo, ale propozycja zaintrygowała mnie. I w sumie byłoby ciekawie napisać biografię tak ważnych osób w kulturze hiszpańskiej, a zwłaszcza w Andaluzji. Więc wiedziałem, że trzeba porządnie przemyśleć jutrzejszą propozycję. 

&&&

Goodbye my lover, goodbye my friends... więc tak zakończyłam kolejne opowiadanie, chyba już 40 :D więc czas na emeryturę... przyszedł czas dla mnie, na kilka poważnych decyzji. Dlatego postanowiłam skończyć z pisaniem, ostatnio miałam wrażenie, że się wypaliłam. że to co piszę, nie pochodzi z mojego serca. Kiedy zaczynałam jakąś historię, od razu wiedziałam co należy pisać, jaki będzie przebieg wydarzeń, a ostatnim czasem po prostu męczyłam się. A tego nie chcę, nie chce obudzić się pewnego dnia i dojść do wniosku, że zgubiłam sens w tym wszystkim. Pisanie opowiadań, to nie jedyna rzecz którą muszę pożegnać. Kiedy ktoś robi milion rzeczy na raz, musi pewnego dnia spasować w niektórych dziedzinach... a ja, muszę odnaleźć na nowo sens i siebie samą w tym co robię. Na razie będę tylko na moim "modowym" blogu, czas skupić się tylko na jednej rzeczy, jednak to nie znaczy, że nie będę czytać waszych opowiadań. Mimo, że czasem nie komentuje to i tak czytam. Dlatego śmiało możecie do mnie wysyłać powiadomienia na gg.