3 grudnia 2014
Byłem wściekły. Od kiedy wróciłem z Sevilli cały czas mam
pod górkę. Mojemu wydawcy niby książka się podobała, ale co do czego to kazał
mi zmieniać większą część. Więc po prostu porzuciłem wydanie książki na jakiś
czas. Nie chciałem wydać książki, która zdecydowanie nie należała do mnie i nie
mówiła o historii jaką poznałem. W dodatku nie rozumiałem, dlaczego według nich
nie sprzeda się aż tak dobrze. Nie w
każdej musi być ostry wątek romansu i szczegółowo opisanej sceny łóżkowej. W
sumie nie wiedziałem jak to było w tamtych czasach. I nie zamierzałem zagłębiać
się w sceny łóżkowe z moją babcią w roli głównej. A o swojej przygodzie
opisywać raczej nie chciałem. Owszem dedykacja była dla rodziny Carmen. Ale to
wystarczyło. Był krótki wątek o niej, ale tylko krótki. Nie miałem zamiaru
opisywać naszej gorącej nocy, nie tylko ze względu na Emmę, z którą dalej
mieszkałem, ale zdecydowanie widywaliśmy się rzadko, od kiedy non stop
siedziała w kafejce. A ja starałem się jak mogłem ciągnąć koniec z końcem. W
końcu byłem reporterem wojennym. Dlatego zastanawiałem się nad tym, czy aby nie
przyjąć nowej oferty pracy. Która wiązałaby się z wyjazdem na kilka miesięcy.
Tylko jak miałem oznajmić to mojej narzeczonej? Właśnie miałem w głowie gotową
formułkę kiedy usłyszałem telefon. Zdziwiony na niego spojrzałem i nie znałem
tego numeru, ale jednak odebrałem
- James Collins, słucham?
- Dzień dobry, nazywam się Lindsay Rodney. Jestem wydawcą w
Book of Marks.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Otrzymaliśmy kilka miesięcy temu pana książkę. I nie będę
obijać w bawełnę. Chciałabym ją wydać. Bardzo mi się spodobała, i oczywiście
potrzebne jest kilka poprawek.
- Przykro mi, ale nie zamierzam wydawać książki jeśli ma być
aż tyle poprawek. Od kilku miesięcy starałem się ją wydać w takiej formie jaka
jest. Bez seksu i ostrego romansu. I kiedy wszyscy mnie odsyłali z kwitkiem,
postanowiłem zaniechać ten pomysł. Wydam za własne pieniądze tylko dwie wersję.
Dla moich rodziców i dla rodziny, która mi dużo pomogła w napisaniu historii. Dziękuje
bardzo za informację, ale jest już nieaktualna. – rzuciłem i chciałem się już
wyłączyć
- A co jeśli bym powiedziała, że chodzi mi tylko o drobne
zmiany. Taka jak stylistyka i kilka momentów. Chodzi mi raczej o dopisanie
jakiś ubarwień jak na taką książkę przystało, a nie suchych faktów jak to
dziennikarz wojenny musi pisać.
- Naprawdę? Bez żadnych dodatkowych szczegółów?
- Owszem, nie interesuje nas seks. Tylko historia prawdziwej
miłości. Do pasji, i drugiego człowieka. I owszem, jesteśmy zainteresowani
wydaniem również tej książki w języku hiszpańskim. W końcu ta historia dotyczy
również tego kraju.
- Naprawdę? Jesteście zainteresowani moją książką? - zdziwiony aż wstałem ze swojego miejsca
- Tak. Więc kiedy byśmy mogli się spotkać, aby omówić
wszelkie szczegóły?
- Kiedy państwo chcą. Ja jestem wolny codziennie.
- Dobrze, w takim razie jesteśmy umówieni jutro na pierwszą.
Odpowiada termin?
- Oczywiście. Mam coś ze sobą przynieść?
- Drugą kopię książki, aby mógł pan wiedzieć o co mi chodzi
z drobnymi poprawami.
- Dobrze, w takim razie jesteśmy umówieni w?
- O pierwszej, w siedzibie wydawnictwa. Proszę przyjść na
drugie piętro, i poszukać pokoju z moim nazwiskiem.
- Dobrze. – rzuciłem i się wyłączyłem
Nie powiem byłem w takim szoku, ze nie wiedziałem co mam
zrobić. Straciłem nadzieję, a tu coś takiego. W dodatku nie mogłem wysiedzieć w
mieszkaniu, więc od razu pojechałem do knajpki Emmy i widziałem ją za barem.
Zdziwiona na mnie spojrzała, więc z uśmiechem pociągnąłem ją na bok.
- Dostałem to.
- Ale co? – zdziwiona na mnie spojrzała
- Chcą wydać moją książkę w tej formie jaka jest.
- Naprawdę? – a ja jedynie pokiwałem głową, że tak – To
wspaniała wiadomość! Kiedy się z nimi spotykasz? – przytuliła mnie mocno na co
się aż zaśmiałem
- Jutro. Kurczę, każdy mnie odrzucał a ci chcą taka książkę
jak ja ją widzę.
- Świetnie! W końcu będę mogła ja przeczytać. Pamiętasz?
Obiecałeś mi, dostanę ją do ręki, kiedy ktoś zechce ją wydać.
- No tak, ale chcą ją również wydać po hiszpańsku. Będę
musiał wysłać wszystkim z specjalną dedykacją.
- Nie martw się nimi, ciesz się tym, że dostaniesz taką
szansę. Już nie będziesz narażony na odłamki albo bomby.
- Emma, nie zapominaj, że jestem dziennikarzem wojennym.
Nikt nie wie czy za dwa miesiące nie pojadę gdzieś.
- Nie możesz po prostu zacząć pisać książki? Nie tak trudno
jest wymyślić jakiś romans.
- Nie w tym rzecz, sama dobrze o tym wiesz. Ale nie chce się
kłócić w miejscu publicznym. – rzuciła wracając do swojej pracy
W tym momencie czułem się niepotrzebny, więc po prostu
machnąłem ręką i sobie poszedłem. Musiałem pobyć chwilę sam. Dlatego poszedłem
na grób mojej babci. Kupiłem jej ulubione kwiaty i tylko rzuciłem „dziękuje”.
Gdyby nie to, że zapisała mi to w testamencie to na pewno bym nie pojechał do
Barcelony i nie poznał wszystkich. Ale z drugiej strony denerwowałem się, i to
bardzo jutrzejszym spotkaniem. I miałem nadzieję, ze naprawdę im się podoba tak
jak jest.
Sądny dzień, wstałem dosyć wcześnie i po raz kolejny
drukowałem swoją książkę. Spakowałem wszystko co było mi potrzebne i wyszedłem
bez śniadania. Miałem spotkanie dopiero na pierwszą, ale postanowiłem odwiedzić
jeszcze mojego przyjaciela. Chociaż on był zdecydowanie wczorajszy, ale jak się
okazało był na imprezie w nowym lokalu. Wrócił dopiero co z Japonii więc nie
dziwiłem się, że pierwsze co to poszedł do knajpy.
- Dlatego najlepiej być samemu niż z kimś. Jesteśmy wolnymi
strzelcami, dzisiaj możemy być tutaj, a jutro gdzie indziej. Ale nie, ty
chciałeś wchodzić w poważny związek.
- Wiem o tym. Czasem żałuję, ale z drugiej strony wiem, ze
mam do kogo wrócić. Tyle tylko, że Emma coraz bardziej mówi o byciu razem,
tutaj. A nie gdzie indziej. Ostatnio widziałem zdjęcia mieszkań do kupienia.
- A nie sukien ślubnych? – zaśmiał się, a ja tylko rzuciłem,
że to nie śmieszne – Więc lepiej powiedź mi dlaczego nie chcesz zrobić tego
kolejnego kroku?
- Bo nie jestem szczery w stosunku do niej. – westchnąłem, a
ten mi się przyjrzał – Poznałem w Sevilli dziewczynę, dużo mi pomogła.
- Nie mów, że zdradziłeś! Ty?! – zaśmiał się, a ja pokiwałem
głową – Ładna chociaż?
- Śliczna. – zauważyłem – Bezpośrednia, mądra. Inna od Emmy.
Napisałem krótką wzmiankę o niej w książce.
- Ale mnie zachęciłeś do przeczytania. – zaśmiał się – Nie
masz jej zdjęcia?
- Mam. – westchnąłem wyciągając telefon, gdzie miałem jej
zdjęcie ze szpitala
- Uła, gorąca sztuka. Wolna?
- Tak. Jednak nie szuka związku. Po śmierci ojca czuję się
zagubiona i unika poważniejszych związków.
- Byłeś z nią tak krótko, a tyle o niej wiesz? Czy ty czasem
nie pojechałeś tam napisać książkę o swojej babci?
- Owszem, ale ona mi pomagała. To samo z siebie wyszło. Nie
mogłem jej wygonić z pokoju.
- Mogłeś, ale nie chciałeś. Na tym polega różnica. I
zastanów się czy dalej chcesz być w tym związku, jeśli boisz się zaangażowania
na wyższym poziomie. A teraz przyjacielu uciekaj na spotkanie i daj mi znać jak
poszło.
W sumie to miał rację, jak chciałem zdążyć to powinienem już
wyjść. I co najważniejsze nic nie zepsuć. Pojechałem metrem do wydawnictwa i
trochę mi zeszło, zanim znalazłem odpowiedni pokój. Zapowiedziałem się i zaraz
w drzwiach pojawiła się miła i ładna blondynka. Uśmiechnąłem się do niej, co
odwzajemniła i zaprosiła do środka.
- Wiem, jestem młoda. Ale książka mi się bardzo podoba i co
najważniejsze mój szef sam ją polubił i w końcu przeczytał. – zauważyła
- Dziękuje. – rzuciłem na co zdziwiona na mnie spojrzała –
Wysłałem tą książkę w czerwcu do wszystkich wydawnictw. I dopiero wy się
odezwaliście i chcecie wydać to tak jak jest.
- Nie ma co zmieniać. To śliczna książka, mówiąca o
prawdziwej miłości. Naprawdę pojechałeś do Sevilli aby to napisać?
- Tak. Pojechałem tam bez niczego, tylko z adresem baru. Odnalazłem
rodzinę, która była mocno związana z głównym bohaterem.
- Podziwiam, ale za to mogę wydać tą śliczną książkę. Ma w
sobie wszystko to, co potrzebne. Tylko jak już mówiłam musimy dopisać kilka
opisów do niektórych momentów. Bo za bardzo wieje nudą.
- Mam nadzieję, ze nie chodzi o sceny łóżkowe. – mruknąłem
na co się zaśmiała
- Nie. Rozumiem, że nie chcesz o tym pisać. Nikt by nie
chciał.
- Więc co to za momenty?
Przesiedziałem z nią trzy godziny. Nie powiem, ale była
sympatyczna i znała się na tym co robi. Z czego byłem zadowolony bo mogłem
powierzyć swoje dzieło w dobrych rękach. Umówiła mnie już z wydawca w Madrycie,
który miał zająć się moją książką na tamtym rynku. Jak na pierwszy dzień to
miałem dużo informacji do przyswojenia, i w sumie kiedy wróciłem do domu to od
razu usiadłem z laptopem i zacząłem pracować nad książką. Emma w sumie dała mi
święty spokój, bo sama czytała. Obiecałem jej, więc teraz mogła w końcu
dowiedzieć się nad czym pracowałem w maju. Wyłączyłem laptopa, bo i tak już
była godzina dosyć późna. Emma spała z książką na łóżku, więc wyciągnąłem ją z
jej dłoni i zauważyłem, że jest akurat na momencie gdzie opisałem Carmen. Sam
przeczytałem ten fragment z uśmiechem. Do tej pory miałem wachlarz, wisiał na
ścianie w moim biurze. Położyłem się spać, ale długo myślałem nad tym co powiedział
mi przyjaciel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz