sobota, 19 lipca 2014

10 maj 2014

10 maj 2014

Kiedy się przebudziłem, to byłem wtulony w Carmen, która jeszcze spała. Wieczorem dałem jej swoją koszulkę, aby nie świeciła mi gołym tyłkiem przed nosem. Nie powiem, ale było na czym oko zawiesić. Carmen była śliczną dziewczyną i bardzo bezpośrednią. Widać było, że łapie chwilę. Ale jednak wyswobodziłem się i poszedłem do łazienki. Korzystając z okazji wziąłem szybki prysznic i ubrany wyszedłem do sypialni, gdzie akurat budziła się do życia Carmen.

- Dzień dobry. – uśmiechnąłem się do niej co odwzajemniła – Mam nadzieję, że dobrze się spało. Chociaż łóżko nie należało do tych najwygodniejszych.
- No cóż, starość. Ale mi się o dziwo spało dobrze.
- Łazienka jest wolna, więc możesz z niej skorzystać i trzeba zwolnić pokój.
- Aj zero w tobie romantyzmu. – westchnęła wstając z łóżka i się przeciągając – Chociaż sprawdziłeś o której mamy pociąg?
- Nie, ale zaraz to zrobię.

Zostałem sam i od razu złapałem swój telefon, aby znaleźć odpowiednie połączenie. Na dodatek długo nie musiałem czekać na Carmen bo ogarnęła się w bardzo szybkim tempie. Zebraliśmy się i postanowiliśmy coś zjeść. Znalazła dosyć szybko miłą knajpkę, gdzie zamówiła nam śniadanie.

- Więc co zamierzasz zrobić po powrocie?
- Mam spotkanie z dziewczynami. No a od jutra na corridzie i koniec. Wracam do rzeczywistości.
- Czyli?
- Studia. Moja mama uważa, że wykształcenie to podstawa. Mój brat również studiuje. Nakaz. – zaśmiała się
- Więc co studiuje toreador i jego siostra?
- Turystykę i weterynarię.
- Studiujesz turystykę?
- Ja weterynarię. – zaśmiała się – Nie wyglądam na taką co zna się na tych typowo medycznych sprawach? Ale uprzedzając twoje pytanie to nie mogłam już walczyć, więc postanowiłam leczyć. Muszę mieć praktyki teraz.
- Z bykami? – na co pokiwała głową – Ale powiem ci, że dobre jest to typowe hiszpańskie śniadanie z tego regionu. W hotelu jadałem głównie kanapki.
- Jesteś zbyt ostrożny. Jedzenie w hotelu jest bardzo dobre. Zaufaj mi, ale i tak już wracasz do domu. W poniedziałek?
- Tak. I mam dużo do zrobienia. Muszę spotkać się z wydawcą, a jeszcze otwarcie knajpki.
- No cóż, zawsze tak jest jeśli chodzi o powrót z wakacji. Bo nie powiedziałabym, że jesteś tu dla pracy. Bo w końcu tylko przepytujesz moich dziadków.
- Nie martw się, dam wam spokój od poniedziałku. Zapomnicie o takim jednym szkocie, który przyjechał dowiedzieć się coś więcej o własnej babci.
- Teraz nie uważam tego za głupi pomysł. Myślę, że babcia specjalnie zapisała ci to w testamencie. Sama bym pojechała szukać duchów. Jesteśmy z tych ludzi, co chcą znać prawdę. – zauważyła zostawiając mnie samego na co się zaśmiałem pod nosem bo miała racje

W sumie w drodze powrotnej nic nie mówiliśmy. Ona zajęła się sobą, pisała non stop przez telefon i w końcu zaczęła rozmawiać, ale rozumiałem co drugie słowo. Mówiła zdecydowanie za szybko w swoim rodzinnym języku i miałem wrażenie, że skraca każde słowo. W sumie starałem się nie słuchać co mówi, więc skupiłem się na pisaniu. Miałem przy sobie swojego tableta, więc nie było problemu. A wena przyszła, i to bardzo szybko. W sumie pozostało mi tylko napisanie końcowych rozdziałów. Ale tym zajmę się już w drodze powrotnej do domu, albo już w swoim mieszkaniu. W sumie ciekawiło mnie, gdzie tym razem pojadę. Bo na pewno nie będę siedział w jednym miejscu. Kiedy dojechaliśmy do Sevilli to od razu wysiedliśmy na peronie.

- W takim razie dziękuje za towarzystwo. I uciekaj do dziewczyn. – uśmiechnąłem się do niej
- Do zobaczenia jutro. Wiem, że może to głupio zabrzmi, albo nieetycznie. Ale zostaniesz moim partnerem na jutro? Przyjdziesz ze mną?
- Partner?
- Tak. Nie zostawię cię samego sobie w paszczy lwa.
- Jeśli mnie zapraszasz, to z miła chęcią przyjmę zaproszenie. Mam przyjechać po ciebie?
- Nie trzeba. Spotkamy się na miejscu, czekaj na mnie przy wejściu.
- Masz to jak w banku. Nawet wiem o której się rozpoczyna wszystko. – uśmiechnąłem się do niej, zarazem puszczając okiem
- Więc do zobaczenia. – dała mi buziaka w policzek na co zdziwiony na nią spojrzałem – I również dziękuje za przejażdżkę. Było miło.


I nim się obejrzałem, to byłem już sam. A Carmen zaginęła w tłumie innych ludzi. Nie powiem, ale było miło. I byłem ciekawy, o co jej chodziło, kiedy powiedziała, że będzie mnie bronić w paszczy lwa. Nie myślałem, że jej rodzina jest taka zła. Wróciłem do swojego pokoju hotelowego i usiadłem ponownie na łóżku pisząc. W sumie tak się w to zagłębiłem, że ominąłem kolację. Kiedy poczułem zmęczenie, spojrzałem na zegarek, który wskazywał drugą w nocy. Miałem kilka połączeń nieodebranych, a w dodatku wiadomości od mojej dziewczyny. Na pewno już śpi, więc napisałem jej wiadomość, że odezwę się rano. I przepraszam, że nie odbierałem, ale pisałem. Miałem nadzieję, że mi to wybaczy. Na dodatek dobrze, że na noc zawsze wyciszała telefon, bo jakby jej tak zadzwonił i obudził to na pewno byłaby na mnie wściekła. W dodatku postanowiłem iść spać, aby być wypoczętym na jutrzejsze spotkanie z Carmen, jako jej partner. W sumie nie wiedziałem jak powinienem się ubrać. Cała rodzina będzie ubrana w tradycyjne stroje, więc nie mogę iść w jeansach i koszulce. Dlatego przeszukałem swoją walizkę i znalazłem jedyną koszulę, której nie miałem na sobie. Do tego spodnie i byłem gotowy. Zmęczony wróciłem do łóżka i po przyłożeniu głowy do poduszki, od razu zasnąłem. I tego było mi trzeba. 

&&&
Jedno opowiadanie się skończyło, więc czas dokończyć to:D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz