9 maj 2014
Do niedzieli miałem jeszcze kilka dni, i kompletnie nie
wiedziałem co robić. Dlatego siedziałem w pokoju i po prostu pisałem. Nawet nie
przypuszczałem, że przyjdzie mi to tak szybko. Miałem już połowę książki, kiedy
przyszła blokada. Mianowicie nie wiedziałem jak zabrać się za rozdział o hotelu
w innej miejscowości. Byłem ciekaw, czy ten pokój dalej jest, dlatego po prostu
spakowałem swoją torbę i poinformowałem o tym recepcję. Dostałem za to
informację w który pociąg wsiąść i jak się dostać na dworzec. Tyle tylko, że
kiedy chciałem wyjść z hotelu to zauważyłem Carmen.
- Hej, a ty co tu robisz? – zdziwiony na nią spojrzałem
- Nie miałam co robić. A i tak dziadkowie wysłali mnie do
ciebie z tą paczuszką. – podała mi więc zdziwiony odwiązałem wszystko – Poprosili
swojego przyjaciela, który zajmuję się naszym domem, aby przywiózł to z La
Roda. Więc chyba jest to ważne.
- Dzięki, będę miał co czytać w drodze do Fuente da Piedra.
- Czyli jedziesz szukać? Fajnie.
- Jeśli chcesz możesz jechać ze mną, ale zapewne masz dużo
obowiązków.
- W sumie nie mam co robić, do niedzieli mam wolne. –
uśmiechnęła się – A z miłą chęcią się przejadę.
- Naprawdę? W takim razie, co do ciebie? Po rzeczy?
- Po co mi? Kupię po drodze.
- Jeśli tak, to idziemy. Musimy kupić jeszcze bilet i dostać
się do hotelu.
Dzięki Carmen dojechaliśmy na dworzec szybciej niż jakbym
błądził po mieście sam. Kupiła bilety i siedzieliśmy na swoich miejscach w
pociągu. W planie miałem zamiar przeczytać to co mi dali jej dziadkowie,
dlatego wyciągnąłem wszystko, bo i tak Carmen złapała za telefon i do kogoś
pisała. Czytałem właśnie wycinki prasowe, gdzie na zdjęciu widziałem moja
babcię, kiedy usłyszałem.
- Ładna. Taka typowa angielka.
- Masz coś do kobiet z mojego kraju? - zdziwiony na nią spojrzałem, a ona się
tylko uśmiechnęła
- No cóż. Mówi się, że angielki nie są ładne.
- Moja narzeczona jest. – rzuciłem pod nosem
- Nic o niej nie mówiłeś. Wiem tylko to, że nie podziela
twojego entuzjazmu.
- No cóż. Moja babcia była na mnie zła, że poszedłem na
dziennikarza wojennego. A moja narzeczona na początku była zła, kiedy jej
oznajmiłem że z dnia na dzień jadę szukać duchów. Zwłaszcza, że ma teraz ciężki
okres w pracy, bo zakłada knajpkę.
- Czyli ona chcę się ustatkować, mieć na miejscu wszystko, a
ty skakać z kraju do kraju.
- Latać chyba. – zaśmiałem się a ona przewróciła oczami –
Ale nigdy o tym tak nie myślałem. Jak dla mnie to po prostu knajpka.
- No cóż. Faceci nie czytają za dobrze znaków. Ale
zamierzasz napisać książkę i co dalej?
- Nie wiem jeszcze. Ostatnio byłem w Iraku, no i teraz
jestem tutaj i piszę książkę. Mam nadzieję, że mi to wyjdzie. Pisałem dzisiaj
rano i dobrze mi szło, ale miałem blokadę kiedy doszedłem do rozdziału o
hotelu.
- Jedziemy sprawdzić czy dalej jest ten pokój?
- Dokładnie, nie mogłem w necie znaleźć ich adresu.
- Czasem takie stare hotele nie mają stron internetowych.
Ale trochę o nim słyszałam. I wiem gdzie się znajduje, niedaleko mieszkał mój
były.
- Mieszkał?
- Tak, kiedyś mieszkałam w tym samym mieście co dziadkowie,
ale po śmierci taty przeprowadziliśmy się do Sevilli.
- Ja mieszkam w stolicy i nie wiem czy dałbym radę przenieść
się do jakiejś małej miejscowości, albo wsi.
- Owszem większe miasta dają nam więcej plusów,
przyjemności. Ale wolę spokojniejsze miejsca. Wtedy mogę pomyśleć i się
wyciszyć.
Uśmiechnąłem się do niej, bo nie powiem ale miło było jak
się zaczynała przede mną otwierać. No i chyba to była nasza najdłuższa rozmowa
od kiedy się poznaliśmy. Ale dojechaliśmy, więc jak posłuszny piesek szedłem za
Carmen, która wiedziała doskonale gdzie iść. Tyle tylko, ze nie chciała wejść
ze mną do hotelu. Miałem sam wszystko załatwić. Do ręki wziąłem rozmówki aby
sobie jakoś poradzić, ale miałem szczęście, że na recepcji siedział chłopak,
który mówił po angielsku. Tyle tylko, że pokój był zajęty. O tej porze nie było
miejsca nigdzie, więc wyszedłem z niczym. Carmen siedziała na murku i się
opalała, ale kiedy zasłoniłem jej słońce to od razu na mnie spojrzała.
- No cóż pokój jest, ale zajęty. Cały hotel jest zajęty do
końca tygodnia.
- Nie możesz wejść nawet na chwilę? W końcu nikogo nie widać
w tym hotelu. Od chwili kiedy tam byłeś tylko cztery osoby wyszły.
- Tak mi powiedział chłopak siedzący na recepcji.
- No to chyba musimy wrócić. – westchnęła
- Szkoda. Mogłem zadzwonić do nich i się dopytać nim
przyjeżdżać.
- Aj chwila. – rzuciła – Ale jeśli piśniesz słowo moim
dziadkom to masz kopa. A jeśli ktoś się dowie, to masz mnie bronić.
- Co ty chcesz? – zapytałem, ale sam siebie bo nie było już
jej przy mnie, tylko wchodziła do budynku i w sumie nie czekałem długo bo do
mnie podeszła z uśmiechem
- Mamy pokój dla siebie do jutra. Rano przed dziewiątą
musimy się wynieść. – rzuciła
- Ale jak? Mówił mi, że wszystko zajęte.
- Owszem, ale nasz pokój jest zajęty od jutra. A moje
nazwisko zdziała cuda, chociaż nie lubię tego robić. I mam zakaz.
- Spokojnie nic nie powiem. No i co idziemy? – ale
pociągnęła mnie do pokoju i nie powiem, ale zaskoczyło mnie to, że znajduję się
tam tylko jedno łóżko
- Nie bój się, nie gryzę więc spokojnie możemy spać w jednym
łóżku. I nie martw się, wiem że jesteś zajęty i tak nie jestem tobą
zainteresowana.
- Miło to słyszeć. – zaśmiałem się – Ale powinniśmy poszukać
czy nie ma jakiś znaków.
- Z tego co się dowiedziałam, to pokój nie był zmieniany od
kilkunastu lat. Niestety nie robili tu nawet remontu bo nie mieli aż tylu
pieniędzy, i dopiero w przyszłym roku będzie remontowana ta część budynku.
- Byłaś tu tylko trzy minuty, jak nie krócej i tyle się
dowiedziałaś?
- Ma się ten urok. – wystawiła mi język kładąc się na łóżku
– Ale nie będziesz się krępować spać w tym samym łóżku co twoja babcia, która
na pewno nie była grzeczna?
- Nie pomyślałem o tym nawet, dopóki mi nie powiedziałaś. –
usiadłem obok niej – W sumie nie mogę zrozumieć jak moja babcia zakochała się
tak bardzo i po prostu wyjechała.
- Była młoda, nic dziwnego. Zresztą przyjechała tutaj tylko
na wakacje, poznała mojego wujka. A z tego co wiemy, to długo by się nim nie
nacieszyła.
- Jutro wracamy do Sevilli, a w niedzielę wielki finał.
Przygotowana?
- Żartujesz? – zaśmiała się serdecznie – Kieckę to ja mam
już od trzech miesięcy. Tylko jak poszłam na pokaz mody, wiedziałam jaką
wybiorę.
- Macie pokaz mody strojów do flamenco? – ale nie musiałem
nawet czekać na odpowiedź bo jej wzrok mówił sam za siebie – Niech zgadnę, coś
seksownego tak aby o tobie mówili do następnej imprezy?
- Nie, owszem coś modnego, ale nie seksownego. Za każdym
razem w niedzielę, w wielki finał moja rodzina ubiera się w tradycyjne stroje.
Od małego do starszego. To taka tradycja, i mamy swoją lożę. Ale będziesz to
sam zobaczysz.
-No, a później wracam do domu. Oby wypaliła ta książka.
- Wypali i na pewno się wszystkim spodoba. Ale… nie uważasz,
ze ten stolik stoi teraz w innym miejscu?
- Nie rozumiem.
- Przypatrz się, kiedyś stał w innym miejscu. Widać to na
podłodze. – rzuciła i zabrała się za przesuwanie – Aha! Miałam rację, patrz.
Ktoś przesunął ten stolik tylko po to, aby nikt nie widział rysunku na ścianie.
- Moja babcia rysowała takie. – od razu zauważyłem
wyciągając dziennik – Widzisz, to jej rysunek.
- Więc mamy dowód na to, że tutaj była. Może to był ich
znak? No wiesz, tak jak tatuaż.
- Miło. Miałaś kiedyś taki znak?
- Nie. Ale za to mam tatuaż. Do tej pory pamiętam jak to się
przyjęło w domu, gadali o tym chyba z trzy miesiące. Dziadkowie myśleli, ze to
z henny.
- Masz tatuaż? – zdziwiony na nią spojrzałem bo nie było nic
widać, ale odwróciła się do mnie tyłem i podwinęła bluzkę do góry – zawsze
jesteś taka bezpośrednia?
- Krępuje cię widok biustonosza czy pleców kobiety? –
zaśmiała się, ale bardziej przypatrzyłem się tatuażowi – Już? Zrobiłam go sobie
zaraz po śmierci taty. – poprawiła bluzkę – Przedstawia małego byczka i datę.
- Dlaczego akurat na karku?
- Byki zawsze giną po ostatnim ciosie w kark. To była szybka
decyzja. Chociaż nie powiem, ale zamierzam zrobić sobie drugi.
- Kiedyś też o tym myślałem, ale jednak szybko mi wypadł z
głowy. Mojej dziewczynie nie podobają się tatuaże. Należy do elity, a tam
wiadomo trzeba być ładnie ubranym.
- Mój tato też miał tatuaż, na łydce. W sumie w jego
rodzinie każdy ma tatuaż. Cos ważnego przedstawia. Tylko mój braciszek jest
czysty. A właśnie, muszę mu napisać, że
dzisiaj nie wrócę do domu. Martwi się o mnie kiedy nie wracam na noc, dlatego
zawsze muszę pisać.
- Aj czasem żałuję, że nie mam rodzeństwa. Omija mnie taka
miła więź.
- Zaufaj mi, czasem lepiej jest być samemu.